Armenia zaskoczyła nas przede wszystkim bardzo smaczną kuchnią, bogatym życiem nocnym w Erywaniu, surowymi krajobrazami (niektórzy stwierdzili, że można było nakręcić tu wiele scen do Władcy Pierścieni), oryginalnym winem z granatów i wódką z morwy. Mały kraj, prawie w całości górzysty, przemierzaliśmy jeepami, dzięki czemu dotarliśmy do naprawdę wyjątkowych miejsc. Czuliśmy się jak odkrywcy historii, gdy staliśmy na wzniesieniu – za nami ruiny twierdzy Smbataberd z V wieku, a przed nami roztaczał się bezkresny widok na dolinę. Nauczyliśmy się wypiekać lawasz i chaczapuri, próbowaliśmy grać na duduku i zatańczyć z Ormianami wesoły taniec z przekładaniem nóg i podskokami. Nie sposób nie kojarzyć tego kraju ze świętowaniem!












